„W góry, w góry miły bracie, tam przygoda czeka na cię…”
Najpierw były rozważania, zastanawianie, analizowanie. W końcu decyzja zapadła: jedziemy!
Zebraliśmy czterdziestu odważnych i ruszyliśmy.
Wyjechaliśmy 8.10. o 10.00, no i zaczęło się…
Jechaliśmy, jechaliśmy, jechaliśmy, czasami nawet przekraczaliśmy 40 km/h, po czym znowu: jechaliśmy, jechaliśmy… Ale wreszcie dotarliśmy do celu, czyli do Srebrnej Góry w Górach Stołowych.
Po rozlokowaniu się w pokojach – ruszyliśmy na spływ pontonowy. Dla większości uczestników był to pierwszy raz, kiedy mogli doświadczyć tego rodzaju sportu. Wielu też musiało pokonać swoje lęki, z czego potem mogli być naprawdę dumni. Nysa Kłodzka, jej załomy, złocące się liście na drzewach, rosnących wzdłuż jej brzegów, dostarczały niesamowitych wrażeń!
Jeden z członków wyprawy zapragnął jeszcze sprawdzić temperaturę wody w rzece i jej głębokość, co mu się skutecznie udało wprowadzić w czyn.
Po wyjściu na brzeg wsiedliśmy do urokliwej kolejki turystycznej i pojechaliśmy do tajemniczej Twierdzy szyfrów, gdzie czekały na nas trudne zagadki do rozwiązania, groźne i niesamowite miejsca: musieliśmy naprawdę wspiąć się na wyżyny intelektu, żeby przejść z pokoju do pokoju, a było ich aż sześć! Ale daliśmy radę!
Po powrocie do pensjonatu, zjedzeniu pysznej pizzy oraz lodów, zmęczeni, ale szczęśliwi, udaliśmy się na wieczór filmowy.
Następnego dnia czekały nas nowe wyzwania.
Po śniadaniu udaliśmy się na Tarasy „Sokółki”, gdzie pod okiem profesjonalistów przeszliśmy krótkie szkolenie, po czym zapięci w uprzęże i z kaskami na głowach zjeżdżaliśmy na tyrolce. I znów – wielkie wyzwanie, przełamywanie oporów, lęków i strachów, ale podołaliśmy! Trzeba jeszcze koniecznie dodać, że naszym zjazdom towarzyszyły niesamowicie piękne widoki – nad nami, pod nami i wokół nas…
Jeśli myślicie, że to był koniec wrażeń przewidzianych na ten dzień, to jesteście w błędzie!
Po pokrzepieniu się kubkiem gorącej herbaty, kolejne szkolenie, uprzęże i kaski (tym razem, po wcześniejszych doświadczeniach, zachowywaliśmy się już jak prawdziwi profesjonaliści…) i ruszyliśmy na ściankę wspinaczkową. Po tym wszystkim - wszelkie sporty ekstremalne – to dla nas nie nowina!
Te zajęcia przekonały nas, że nie taki diabeł straszny, jak go malują i że należy zawsze wierzyć w siebie i nie bać się trudności.
Po pysznym obiedzie, nie tracąc czasu, pod przewodnictwem XVIII – wiecznego pruskiego oficera, zwiedzaliśmy obronną twierdzę, poznając jednocześnie blaski i cienie życia ówczesnych żołnierzy.
Trochę już zmęczeni górską wspinaczką i ogłuszeni wystrzałami z pistoletów, udaliśmy się na ognisko, gdzie, po armatnim wystrzale, na świeżym powietrzu- zjedliśmy kolację.
Ten dzień był naprawdę niesamowity, a noc po nim – również pełna wrażeń.
Rano, wszyscy nadal cali i w jednym kawałku, po przetestowaniu działalności i sprawności tutejszej nocnej pomocy medycznej, byliśmy gotowi na kolejne wyzwania!
Tym razem musieliśmy podołać miejskiej grze terenowej „10 srebrnych talarów”, które musieliśmy odnaleźć, pokonując wiele kilometrów, rozwiązując zagadki i posługując się mapą, a także nawiązując kontakty z mieszkańcami Srebrnej Góry.
Bardzo zmęczeni, ale szczęśliwi, zjedliśmy obiad, spakowaliśmy się i czekaliśmy na autokar. Czekaliśmy, czekaliśmy…, aż się doczekaliśmy.
Do domu dojechaliśmy słabi ciałem (te wszystkie przebyte na własnych nogach kilometry dały nam popalić), ale silni duchem!
Ta wycieczka wiele nas nauczyła: poznaliśmy Srebrną Górę i okolice, doświadczyliśmy ekstremalnych przeżyć, dowiedzieliśmy się o sobie, że jesteśmy w stanie pokonać własne lęki, jeśli uwierzymy w siebie i mamy wsparcie przyjaciół.
Warto dodać jeszcze na koniec, że doskonale się zintegrowaliśmy – na wycieczce bowiem byli uczniowie z klas: III, IV, V, VI, VII i VIII Publicznej Stowarzyszeniowej Szkoły Podstawowej im. H. Sienkiewicza w Gorażdżach, co udowodniło, że różnica wieku uczestników nie była dla nas żadną przeszkodą, a wręcz przeciwnie – Ci najmniejsi – często okazywali się naprawdę WIELCY!
I na koniec – nasze wycieczkowe hasło: „Bardzo nam się podobało, ajajajaj! Fajnie było, ale mało, ajajajajaj!”